Babka Bakaczewska powstała
pewnego wieczoru, jak to bywa z przypadkowego przymusu. W piekarniku wyrastały
już malinowe muffinki, a na blacie wciąż manifestował swoją obecność jogurt
grecki- nasza ostatnia miłość, która przekreśliła śmietanę raz na zawsze J
Były i banany. Była kawa. Narodziła się na moją zgubę baba, przez którą
zaganiana jestem do piekarnika, także zanim ją upieczecie, przemyślcie to dwa
razy, bo później słyszeć w domu będziecie „ale zrób babkę” i tak to zdanie
będzie odmieniane przez przypadki i dni tygodnia J Bądźcie ostrożni. Najlepiej zjeść ją samemu i do
niczego się nie przyznawać, zęby umyć od razu, wypłukać listerinem i ciiii :D
No nie, takim cudem to grzech się nie podzielić... Wygląda imponująco :)
OdpowiedzUsuńBo taka jest :) dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń